twoja-f

twoja-f

środa, 28 sierpnia 2013

Czy wszystkie formalności trzeba załatwiać osobiście?

Przedsiębiorcy często borykają się z brakiem czasu. Najgorszym z możliwych scenariuszy jest  wybieranie między spotkaniem z potencjalnym kontrahentem, czy załatwianie spraw urzędowych w wyznaczonym terminie. Niestety czas płynie, a terminy mijają. Za ich przekroczenie przeważnie grozi sankcja, taka sytuacja ma miejsce w szczególności, gdy z własnej winy, z premedytacją nie potrzymaliśmy daty np. złożenia pisma. Dlatego też pojawia się pytanie: czy wszystkie czynności muszę załatwiać osobiście? Nie!

Instytucję pełnomocnictw, których może udzielać przedsiębiorca i nie tylko reguluje kilka aktów prawnych. W szczególności Kodeks postępowania cywilnego, Kodeks cywilny i Kodeks postępowania administracyjnego.

Pisząc w telegraficznym skrócie osoba prowadząca jednoosobową działalność gospodarczą może udzielić swojemu pracownikowi, krewnemu lubi innej osobie (musi ona posiadać zdolność do czynności prawnych) pełnomocnictwa. Pełnomocnictwo może być ogólne (do wszystkich czynności prawnych), bądź szczególne (do dokonania danej czynności np. reprezentowania przedsiębiorcy przed urzędem w sprawie postępowania koncesyjnego). Takie pełnomocnictwo podlega opłacie w wysokości 17 zł w urzędzie gminy, w którym sprawę załatwiamy. Pełnomocnictwo musi mieć formę pisemną, a w określonych przypadkach np. zbycia nieruchomości formę aktu notarialnego. Co do zasady jednak jest to forma pisemna.

Firmy podlegające wpisowi do KRS (np. sp. z o.o., SKA, S.A. itp.) mogą udzielić pełnomocnictwa szczególnego tj. prokury. Jest to taki rodzaj pełnomocnictwa, który podlega wpisowi do rejestru (KRS) i w którym określa się dokładnie do czego jest umocowany prokurent, bądź jakie czynności wyłącza się z zakresu jego umocowania. W przypadku braku regulacji prokurent może dokonywać wszelkich czynności sądowych i pozasądowych, które dotyczą firmy. W rejestrze ujawnia się zakres owego umocowania oraz wzór podpisu prokurenta. Aby nim zostać osoba musi posiadać pełną zdolność do czynności prawnych.

W przypadku doręczania listów przedsiębiorcy, w przypadku gdy nie ma szefa w firmie każdy lit może odebrać pracownik, który w siedzibie firmy wykonuje swoje zadania. Do tej czynności nie potrzebne są pełnomocnictwa.

Obie instytucji (pełnomocnictwo i prokura), są bardziej złożonymi zagadnieniami, ale mam nadzieję, że udało mi się przestawić ich istotę. W razie wątpliwości zachęcam do zadawania pytań w komentarzach, bądź e-mailowo.

sobota, 24 sierpnia 2013

Mar-bud, kam-trans, pokoje u Marzeny. O Marketingowym znaczeniu nazwy firmy.

O formalnych wymogach dotyczących nazwy firmy już pisałem. Przypomnę tylko, że różnią się one w zależności od typu prowadzonych działalności (jednoosobowa działalność gospodarcza, spółki prawa handlowego - osobowe lub kapitałowe, etc.). Jednakże nie o tym chciałem pisać w poniższym poście. Pragnę zwrócić uwagę na marketingowe znaczenie nazwy firmy.

Często to właśnie nazwa decyduje o pierwszym wrażeniu odnośnie firmy. Warto więc dołożyć wszelkich starań, aby brzmiała ona profesjonalnie i jednocześnie oddawała pełną profesję jaką będziemy się zajmować. Dobrze byłoby także gdyby nie była banalna, a ponad to, aby nie powtarzała się z innymi nazwami firm na tym samym rynku (wymóg prawny), co nie jest zawsze takie proste.

Poszczególne rynki charakteryzują się pewnymi niezbyt udanymi nazwami, których odmiany i wariację występują bardzo często. I tak możemy wymienić rynek budowlany: imię bądź nazwisko właściciela połączone z końcówką BUD, np. Mar-bud (od imienia Marek). Rynek transportowy napotyka na tę samą tendencję jednakże z końcówką TRANS. Znowu osoby wynajmujące noclegi (czy to nad morzem czy w górach) mają pewną tendencję nazywania swojego biznesu po prostu imionami (np. imieniem żony) z czego wychodzą nam "pokoje u Marzeny", bądź po prostu "u Marzeny", opcjonalnie "u Marzeny i Jarka".

Oczywiście nie krytykuję takiego rozwiązania, każdy ma prawo nazwać swoją działalność dowolnie. Jednakże jeśli chcemy aby nasz biznes był zauważalny na rynku, warto pokusić się o bardziej wyrafinowaną nazwę. Nie mówię także, że wplecenie imienia, nazwiska, czy inicjałów do nazwy firmy jest złe. Pozytywnym przykładem takiego zjawiska jest firma JW Construction, gdzie litery JW to nic innego niż inicjały założyciela.

Inną tendencją królującą w nazwach firm jest używanie słów obcojęzycznych. Tutaj oczywiście prowadzi język angielski. nie krytykuję takiego rozwiązania, wszystko jednak zależy od grupy docelowej do której będziemy kierować nasze usługi/produkty. Nazwa powinna być zrozumiała dla klienta.

Dlatego też pamiętajmy o kilku podstawowych zasadach:
- Nazwa firmy jest nie tylko dla nas, ale przede wszystkim dla klienta (powinna być łatwa do zapamiętania);
- Nie powinna być banalna i podobna do innych firm na danym rynku;
- Może być w języku obcym, jeśli to konieczne, bądź wiąże się z koncepcją rozwoju;
- Nie powinna być zbyt długa;
- Powinna być zgodna z profilem naszej działalności;
- Powinna być oryginalna;
- Powinna się dobrze kojarzyć klientom;
- Nie może zawierać wulgaryzmów bądź słów powszechnie uznawanych za obraźliwe;
- Nawet jeśli przeczy to którejś z zasad powyżej, powinna być Tobie bliska.

Życzę miłego wymyślania nazw, jest to bowiem niezła łamigłówka. Swoją drogą znacie jeszcze jakieś przykłady nazw tendencyjnych typu Mar-bud, Kam-trans? ;)

niedziela, 18 sierpnia 2013

O e-biznesie słów kilka

Ponieważ zauważyłem, że wyjątkową popularnością cieszą się posty o konkretnych możliwościach założenia biznesu, postaram się zamieszczać więcej tego typu postów. Mam nadzieję także, że uda nam się przejść do konkretnych technik marketingowych i do pozyskiwania klientów, co jest wyjątkowo ważne przy biznesie. Jednakże wszystko w swoim czasie.

Dziś chciałem kilka słów poświęcić e-biznesowi. Nie temu z zakresu nowych technologii, o których ostatnio tak głośno, mam tu namyśli usługi typu sklep internetowy, tworzenie pewnych produktów przez internet, oferowanie usług.

Co to jest e-biznes?
Tradycyjnie już, mogę powiedzieć, że istnieje bardzo dużo definicji e-biznesu. W szczególności te, tworzone na potrzeby Unii Europejskiej. Nie mają one jednak dla nas większego znaczenia. Wystarczy przyjąć, że e-biznes to usługa, bądź produkt, który jest wytwarzany/ świadczony na odległość od klienta. Nie ma sensu bawić się w bardziej szczegółowe kryteria.

Dlatego też e-biznesem może być zarówno sklep internetowy, jak i porady prawne, tworzenie produktów na odległość (np. grafiki lub muzyki na zlecenie), tworzenie chociażby biznesplanów etc..

Wady i zalety.

To, co charakteryzuje e-biznes, to przede wszystkim niskie koszty utrzymania i teoretycznie duży potencjał dotarcia do klientów. Najpierw o kosztach. Głównymi kosztami przy biznesie internetowym są stworzenie strony internetowej, prowadzenie jej, hosting, oraz promocja. Przy prowadzeniu np. sklepu internetowego oczywiście trzeba także posiadać magazyn na swoje produkty, mieć podpisaną umowę z przewoźnikiem etc. Nie oznacza to, że prowadząc e-biznes nie dosięgają nas takie problemy jak składka ZUS, czy też podatek dla Urzędu Skarbowego. Trzeba jednoznacznie stwierdzić, że e-biznes podlega wszelkim regulacjom, które dotyczą "nie wirtualnych" firm.

Potencjalnym plusem prowadzenia działalności internetowej jest bardzo duży zasięg naszego biznesu, jest on praktycznie nieograniczony. Jednakże, czy to na pewno plus? Otóż firmy, które posiadają punkt, poza internetem na pewno budzą większe zaufanie. Ponad to, potencjał o którym mowa trzeba umieć wykorzystać. W internecie, tak jak w każdym środowisku trzeba dać się zauważyć. Co nie oznacza wcale, że trzeba wydawać tysiące złotych na kampanie reklamowe. Wystarczy dobry specjalista od marketingu internetowego :-). Prawda jednak jest taka, że internet jest przepełniony różnego rodzaju produktami i osobami, chcącymi dać się zauważyć. Dlatego znowu potrzebna jest nam analogia do biznesu "w realu". Aby zaistnieć w sieci musimy znaleźć swoją niszę, do której będziemy kierować nasze usługi/produkty.

Jak działać?

Oprócz pomysłu będziemy potrzebować kilku specjalistów: informatyk, specjalista od e-marketingu, być może prawnik, etc.. Co do e-marketingu - pomoc takiej osoby jest nieoceniona. Nie warto bawić się samemu odpowiednimi narzędziami marketingowymi, ponieważ możemy więcej stracić niż zyskać. Przede wszystkim, prawdopodobnie zainwestujemy więcej pieniędzy - tracąc je, niż w przypadku zatrudnienia speca. Poza tym tutaj będzie potrzebny dokładny plan działania, po którego zrealizowaniu będziemy mogli oczekiwać efektów.

Warto również pamiętać o dodatkowych opcjach jakie możemy wykorzystywać. Przykładowo, prowadząc sklep internetowy możemy wspierać swoją sprzedaż portalem allegro ( odradzam opierania sprzedaży tylko na tym portalu aukcyjnym). Oferując usługi możemy skorzystać z portali ogłoszeniowych, które powstają jak grzyby po deszczu. Jednakże zawsze trzeba mieć swoją domenę, na której będziemy umieszczać odpowiednie dane o firmie i usługach.

Podsumowując, e-biznes jest tylko na pozór tańszy. Żeby klienci zauważyli nas w sieci, musimy zainwestować w kampanię reklamową. Nie oznacza to, że jest on nieopłacalny. Wręcz przeciwnie, po dokonaniu odpowiednich kroków i rozkręceniu naszego pomysłu może być on równie opłacalny, co biznes "w realu". Trzeba jednakże pamiętać o jeszcze jednej zasadzie, w sieci czas mija szybciej. 10 lat na rynku tradycyjnym, to odpowiednik 3 lat na rynku internetowym. To może okazać się bardzo dobrą trampoliną do rozwoju firmy, ale gdy nie będziemy podążać za zmianami na rynku może okazać się zabójcze dla przedsięwzięcia.

sobota, 17 sierpnia 2013

Sezonowy biznes, czy muszę rejestrować działalność?

W związku z interpretowaniem przepisów ustawy o swobodzie działalności gospodarczej pojawia się wiele wątpliwości. Ustawodawca nie do końca wywiązał się ze spójnego stanowienia prawa, przez co USDG była wiele razy nowelizowana, a w dalszym ciągu pozostawia dużo do życzenia.

Jedną z takich wątpliwości, które mają przedsiębiorcy jest pytanie: czy prowadząc działalność sezonową (np. prowadzenie domu wczasowego nad morzem w miesiącach letnich) jest prowadzeniem działalności gospodarczej?

Doktryna prawnicza nie była w tym względzie spójna, wskazując różne rozwiązania takiej sytuacji. Część prawników mówiła kategorycznie, że nie jest to działalność ciągła, przez co nie może być działalnością gospodarczą. Inni zaś mówili, że w swym okresowym charakterze jest to działalność gospodarcza, więc trzeba rejestrować DG, a następnie po okresie, w którym firma działa zamykać jej prowadzenie.

Na szczęście owy problem znalazł rozwiązanie dzięki jednemu z orzeczeń Sądu Najwyższego. Uznał on, że bez względu na sezonowy charakter prowadzenia działalności, pozostaje ona pod pieczą ustawy i jest to działalność gospodarcza. Dlatego też prowadząc nawet sezonową działalność gospodarczą musimy dokonać jej rejestracji.

Za tą myślą podążył także ustawodawca wprowadzając możliwość zawieszenia działalności gospodarczej. Ta instytucja prawna powoduje, że możemy mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą, a realnie jej nie prowadzić i nie ponosić związanych z tym kosztów.

Dlatego też jeżeli chcecie prowadzić biznes sezonowy, to powinniście zarejestrować działalność gospodarczą, a następnie "po sezonie" ją zawiesić (maksymalny okres zawieszenia DG to 24 miesiące). Można to uczynić w urzędzie gminy, bądź poprzez system CEDiG, o którym pisałem wcześniej. W związku z zawieszeniem działalności nie ponosicie żadnych kosztów (także tych związanych z ZUSem i Urzędem Skarbowym) jednakże w tym czasie nie możecie dokonywać żadnych czynności związanych z prowadzeniem firmy. Wyjątek stanowią czynności mające na celu zabezpieczenie mienia firmy, bądź dokończenie transakcji rozpoczętych przez zawieszeniem działalności.

Sytuacja opisana powyżej dotyczy jednoosobowej działalności gospodarczej, jednakże w przypadku innych form prowadzenia działalności gospodarczej regulacje z pewnymi niuansami są tożsame.

środa, 14 sierpnia 2013

Franczyza, czyli zarabiaj na cudzym patencie.

Kilka słów o franczyznie każdy początkujący przedsiębiorca powinien umieć powiedzieć. Co to za zjawisko i na czym polega?

Przede wszystkim jest to system biznesowy opierający się na następującym schemacie: franczyzodawca udostępnia tzw. pakiet, w którym zawarte są wszelkie normy know-how,  dokładne instrukcje prowadzenia biznesu, a także zezwolenia na np. używanie znaków towarowych przedsiębiorstwa, zaś franczyzobiorca płaci określoną cenę za "patent na sukces", a także godzi się na przestrzeganie powyższych norm i kontrolę ze strony franczyzodawcy. Przykładem bardzo dobrze rozwiniętych sieci franczyzowych jest np. sieć restauracji McDonald lub sieć "Pożegnanie z Afryką".

Innymi słowy jest to patent, za który przedsiębiorca słono płaci, a w zamian ma gwarancję sukcesu, a przynajmniej nadzieję, że go osiągnie. Układ jest korzystny dla obu stron. Następuje pewna decentralizacja biznesu, co pozwala na jego globalizację na szeroką skalę. Dzięki takiemu rozwiązaniu rozwijają się potężne sieci usługowe i nie tylko. Ponad to, firmy które zdecydowały się na franczyzę zyskały dodatkowe środki na swój rozwój.

Czy decydować się na takie rozwiązanie? Z jednej strony rzeczywiście możemy wiele zyskać dzięki marce, pod którą będziemy działać. Dzięki pracy innych, otrzymamy cały pakiet danych i zezwoleń, dzięki którym będziemy mogli osiągnąć sukces finansowych. Jednakże takiego rozwiązania zupełnie nie polecam osobom kreatywnym, oraz bardzo ambitnym. Niestety korzystanie z franczyzy przede wszystkim dużo kosztuje, ponad to zabija możliwość tworzenia własnego biznesu. Przedsiębiorca musi stosować się do bardzo precyzyjnie wyznaczonych norm, w innym wypadku nie tylko może stracić pakiet franczyzy, ale także firma może pozwać przedsiębiorcę za straty (np. narażenie marki na straty). Takie rozwiązanie zabija kreatywność i możliwość tworzenia.

Z drugiej zaś strony gwarantuje duże prawdopodobieństwo osiągnięcia sukcesu. Należy jednak pamiętać, że nigdy nie usamodzielnimy takiej firmy, ponieważ zawsze procent od wyników finansowych będzie należał się "firmie-matce". Dlatego też, jeżeli chcesz osiągnąć sukces ponad przeciętny, to rozwiązanie raczej nie jest dla Ciebie. Jeśli zaś chcesz mieć gwarancję sukcesu, nawet za cenę przyjemności tworzenia i uzależnienia od cudzej marki - jak najbardziej polecam.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Czy edukacja to dobry biznes?

Postanowiłem odbiec trochę od tematu szczegółowego zakładania działalności gospodarczej. Oczywiście sprawy te są niezwykle istotne z punktu widzenia potencjalnego przedsiębiorcy, lecz są niezwykle nużące ze względu na swój charakter. Dlatego też, zainspirowany mailem jednej z moich czytelniczek postanowiłem napisać trochę o biznesie opartym o usługi edukacyjne. Pod tym pojęciem mieszczą się nie tylko kursy i szkolenia, ale także np. zakładanie szkół wyższych. Jednakże tym ostatnim zagadnieniem nie będziemy się zajmować.

Czy się opłaca?

To podstawowe pytanie przedsiębiorcy. Często w mailach do mnie piszecie - "czy to się opłaca"?! Aby odpowiedzieć, czy coś się opłaca czy nie potrzebna jest pogłębiona analiza rynku, konkurencji sprawdzenie uwarunkowań prawnych. Wymaga to bardzo wiele pracy i czasu. Zawsze staram się Was naprowadzić jak można dokonać analizy "czy to się opłaca", jednakże jeżeli potrzebujecie bardziej konkretnych analiz, to zapraszam do dłuższej i pogłębionej współpracy.

Biznes edukacyjny zawsze istniał i istnieć będzie. Podwód? Ludzie zawsze będą potrzebować doskonalenia swoich umiejętności. Czy to w ramach korepetycji, ponieważ dziecko nie radzi sobie w szkole, czy też w ramach instytucji szkoleniowej i podnoszenia swoich kwalifikacji zawodowych.

Klient.

To, jaką ofertę będziemy chcieli zaproponować naszym potencjalnym kontrahentom zależy od tego, do kogo chcemy skierować swoją ofertę. Wiadomym jest, że nie można specjalizować się we wszystkim. Tego rodzaju rozwiązania zupełnie odradzam. Zdecydujmy zatem czy będziemy prowadzić szkołę językową, czy kursy zawodowe, a może przygotowanie do matury. Najważniejsze abyśmy mieli doświadczenie w tym, czego się podejmiemy, bądź abyśmy posiadali sprawdzoną i doświadczoną kadrę. Warto samemu przejść kilka kursów, aby wiedzieć co byśmy chcieli przejąć do naszej "szkoły", a co zdecydowanie się nam nie podoba.

Nie tylko nauka.

Warto pamiętać, że jako prywatna firma nie możemy podchodzić tak protekcjonalnie do naszych klientów, jak jest to czynione w instytucjach publicznych. Watro zainwestować w ładny wystrój sal (związany z przedmiotem naszej działalności), w miłą sekretarkę, a także w wodę dla naszych kursantów, być może herbatę i poczęstunek, w czystą toaletę i dobrą lokalizację. Klient powinien czuć się jak najbardziej swobodnie w naszej szkole, wtedy na pewno wróci.

Formalności.

Każda firma może wydawać certyfikaty ukończonych kursów. Jednakże pod względem prawnym nie mają one żadnego znaczenia. Jeżeli chcemy być instytucją szkoleniową, musimy zgłosić się do miejscowego Urzędu Pracy z wnioskiem o wpis na listę takich instytucji. Aby wydawać zaświadczenia o znaczeniu dla danej grupy zawodowej musimy podjąć  współpracę z instytucjami zawodowymi (tj. stowarzyszenia), które są uprawnione do wydawania niezbędnych certyfikatów w obrębie danej dziedziny zawodowej/naukowej.

Warto też pamiętać aby spisać umowę z naszymi klientami, aby w razie nieporozumień można było domagać się zapłaty należności. Ważne aby taka umowa była przygotowana przez osobę, która ma rozeznanie w dziedzinie sporządzania tego typu dokumentów, to zagwarantuje, że klient będzie musiał powyższej umowy przestrzegać. Nie warto ściągać wzorców z internetu, ponieważ każda działalność jest inna i wymaga innego typu umowy.

Czy zakładać szkołę?

Szkoły i instytucje szkoleniowe to biznes jak każdy inny. Przede wszystkim trzeba pamiętać aby przed otworzeniem tego typu interesu sporządzić dokładny biznesplan i dokonać badania rynku. W ostatnich latach powstało bardzo dużo tego typu szkół i trzeba mieć na uwadze, że przetrwają tylko najlepsze, a rynek bardzo wnikliwie rewiduje przygotowanie do prowadzenia biznesu. Aby przetrwać wojnę o klienta, warto od samego początku rzetelnie przygotować swój projekt.

Na koniec jak zwykle zapraszam do kontaktu i zadawania pytań. Za nadesłaną korespondencję dziękuję. Jednocześnie przepraszam za opóźnienia w odpisywaniu, ale ilość projektów jakie prowadzę i sezon urlopowy czasami utrudniają komunikację z Państwem.